Wokół
słupa
Sokólski słup
ogłoszeniowy, znajdujący się w centrum miasta, nie jest jedynym źródłem
informacji. Cieszy się jednak, obok słupa przy ulicy Kolejowej, szczególnym
zainteresowaniem. Czy mieszkańcy miasteczka zatrzymują się przy nim tylko ze
względu na informacje dotyczące sprzedaży, pracy czy też ze względu na
zawieszane ogłoszenia i nekrologi?
Słup zastąpił drewniane
tabliczki jakieś 20 lat temu. Najwięcej ogłoszeń zawiesza
się przed poniedziałkiem, tutejszym dniem
targowym. Nie da się zaprzeczyć, że jest doskonale umiejscowiony i łatwo
dostępny. Często zainteresowanie by kleić
jest tak wielkie, że powstają dodatkowe warstwy ogłoszeń. Każdy może coś
zawiesić. Słup ogłoszeniowy jest na tyle zakorzeniony w świecie miejscowych, że
uznają go za oczywisty element życia w mieście. Warto więc zapytać o to, co
tutejsi o nim myślą?
Są tacy, którzy mówią,
że spotykają się przy nim menele, ale
nie ludzie. Inni twierdzą, że to prywaciarze
lub ludzie przyjeżdżający ze wsi, mający zazwyczaj coś do sprzedania. Młoda
dziewczyna uważa, że słup jest tylko dla ludzi starszych, bo tylko w taki
sposób mogą się czegoś dowiedzieć, nie korzystając z Internetu. Zaprzecza temu
jednak głos jej rówieśnika, który też tam przychodzi i czasem znajduje ciekawiące
go informacje. Starszy człowiek opowiada, że raz na tydzień lub dwa tylko czyta
ogłoszenia jak idzie na targ popatrzeć.
Jednak po chwili spotyka kogoś i zaczyna małą pogawędkę. Chwilę później widzę
dwie starsze panie, które najwyraźniej się znają i spotykając się zupełnie
przypadkiem rozpoczynają rozmowę. Gdy pytam co się czyta, jeden z informatorów
odpowiada byle co i oni nie czytają tylko rozmawiają. Inny
mówi, że to centrum Sokółki.
Przychodzą tu głównie emeryci aby poczytać
nieszczęścia i poplotkować. Ponoć spotkać tu można ciągle te same osoby.
Jest to rozpoznawalny, charakterystyczny punkt w przestrzeni miasta. Przy nim
ludzie przez telefon informują swojego rozmówcę, gdzie czekają na niego,
umawiają się tam też na spotkanie. Gdzie
się spotykamy? Przy słupie, przecież nie obok burmistrza.
Barbara
Kwaśniewska
Ktoś
umarł. Ktoś szuka lokatora, ktoś pracy. Zimno. Ale trzeba się zatrzymać,
przeczytać. Jedni idą na zakupy, inni do urzędu, jeszcze inni po prostu wyszli
się przejść – nieważne skąd i dokąd, spotykają się tutaj, na skrzyżowaniu
głównych sokólskich ulic. Kto? Podobno wszyscy. Jedni przyjdą pić, inni
poskarżyć się na wnuczka. Po wiadomości i po rozrywkę. To tu można przyjść
porozmawiać o pogodzie. To tu trzeba przyjść, żeby wiedzieć co się dzieje.
Wreszcie – to tu czyhają grupy adeptów antropologii na niczego się nie
spodziewające ofiary – my też już wiemy, gdzie są najświeższe informacje, może
coś podsłuchamy.
Krystyna Lewińska
Kto obserwuje?
Takie pytanie zadaję sobie coraz częściej. Jako badacze jesteśmy przyjmowani
przez miejscowych ze zdziwieniem, często też pytani dlaczego właśnie Sokółka? Mam wrażenie, że miejscowi wciąż na nas
patrzą, kiedy wędrujemy najbardziej przetartą drogą, od ośrodka do centrum, czyli do muzeum lub na skwer,
gdzie stoi znany tutejszym, a także badaczom słup z ogłoszeniami… Wydaje mi
się, że stanowimy w Sokółce swego rodzaju zjawisko.
Oktawia Szreniawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz