Są studentami etnologii i antropologii kulturowej. Właśnie odbywają
praktyki terenowe. Nie, nie odbywają. Lepiej napisać, że przez nie przechodzą. To
fakt! Przechodzą przez praktyki – „przejście” wiąże się ze zmianą, a one już
dużo w nich zmieniły.
Ale
od początku. Żeby mówić o praktykach terenowych w przypadku antropologii
kulturowej muszą zostać spełnione cztery warunki. Po pierwsze musi być teren,
na którym mogą być one przeprowadzone. Po drugie muszą być praktykanci, którzy
te praktyki przejdą. Po trzecie musi być przewodnik, zwany opiekunem praktyk –
ten, który sprawnie, od kilku lub kilkunastu lat, niesie na swych barkach
kaganek oświaty i który wskaże takiemu nieopierzonemu studentowi, co należy
robić na początku swej badawczej drogi. Po czwarte i najważniejsze, musi
pojawić się pogłębiona refleksja nad tematem badawczym, narzędziami badawczymi,
treściami wywiadów – nad całym antropologicznym bagażem zdobywanych danych i
doświadczeń.
Element pierwszy – czy na pewno Sokółka?
Czym jest teren w przypadku naszych studentów? Na usta ciśnie się
odpowiedź – Sokółka! Jest to jednak uproszczenie – prawdziwym „antropologicznym
terenem” są bowiem ludzie – Sokólszczanie.
Element drugi i trzeci – praktykanci i opiekun
Kaśka, Agata,
Michalina, Ewa, Krysia, Basia, Magda, Natalia, Magda, Oktawia, Bartosz, Paweł –
wszyscy pracowici, wszyscy głodni wiedzy i wszyscy mający antropologiczny gen,
od którego uciec już nie można – gen ciekawości i dociekliwości! Opiekun: dr
Agnieszka Chwieduk.
Element
czwarty i gwóźdź programu praktyk – pogłębiona refleksja, czyli „nienaiwny
antropolog”
Wyjazd na praktyki,
nawet krótki i pozornie blisko, może równać się z lądowaniem na innej planecie.
Wiele zostało napisane na temat badań terenowych, więc wiele też przeczytane
przez studentów. Teraz Oni podzielili się z nami swoimi pierwszymi wrażeniami i
przemyśleniami, odpowiadając na dwie grupy pytań o ich „nowym życiu na
podlaskim Marsie” – wśród Sokólszczan. Odpowiedzi zostały
pogrupowane w kilka kategorii.
Celem pytań otwartych
było poznanie opinii dotyczących samej idei ćwiczeń terenowych. Jakie skutki i
efekty przynosi taka forma trenowania umiejętności przeprowadzania wywiadów?
Pierwsze i kluczowe
pytanie brzmiało: „co poznajecie w ramach ćwiczeń terenowych?”. Tu naiwny
pseudoantropolog odpowiedziałby z pewnością: kulturę, społeczność i lokalność, jednak
młodzi badacze nie ulegli stereotypowym schematom myślenia i odpowiadając na to
pytanie podkreślili, że nacisk praktyk położony jest na poznanie własnych
możliwości i ćwiczenie techniki prowadzenia wywiadów. Pozyskiwane podczas
rozmów informacje studenci potraktowali nie jako „pewniki” o lokalnej
rzeczywistości, ale „tropy” do dalszych pogłębionych badań: Nie ma co się oszukiwać, w 10 dni nie poznamy
Podlasia ani sokólszczan ani nawet tych 10 osób, z którymi porozmawiamy. O
wiele cenniejsze będzie to, co zauważymy w sobie, jakkolwiek banalnie by to nie
brzmiało. Nie tylko „reagowanie na ludność” i przez to zauważanie różnic. Też
to jak prowadzimy rozmowę, jak czujemy się w sytuacji badacza. Poznajemy inną mentalność. Poznajemy siebie
i nasze zachowania w konkretnych sytuacjach, przeważnie stresowych. Poznajemy techniki prowadzenia badań,
siebie, ludzi, miejsca, mamy możliwość weryfikacji wiedzy zdobywanej w toku
studiów. Poznajemy swoje granice, umiejętność ograniczenia mnie jako badacza.
W ramach ćwiczeń poznajemy jak poznajemy
samych siebie, próbujemy zapoznać się ze specyfiką miejsca, co nam pozwala
zrealizować dane cele, poznajemy rozmówców, rozwijamy teoretyczne umiejętności,
ćwiczymy się, docieramy się, to jest taki model idealny.
W odpowiedziach na
powyższe pytanie można dostrzec niezwykłą dojrzałość studentów. Doskonale zdają
sobie sprawę w czym uczestniczą i co tak naprawdę uzyskają kończąc ćwiczenia.
Poznanie siebie, swoich mocnych i słabych stron, poprawa techniki prowadzenia
wywiadu to tylko niektóre czynniki, które pozwolą studentom na doskonalenie
swojego warsztatu.
Drugie pytanie, „jaki
jest cel wyjazdu?”, wywołało podobne refleksje. Studenci zaznaczyli, że zadanie przeprowadzenia 10 wywiadów ma
służyć ich własnej obserwacji tego jak zdobywają dane. Jak sposób zadania
pytania wpływa na odpowiedź? Jak bardzo zdobyta wiedza zależy od badacza oraz
jak łatwo nią zmanipulować? Według nich praktyki dają możliwość poznania siebie oraz są doskonałym wstępem do poznania
mieszkańców Sokółki. Swoje terenowe próby traktują jak „naukę warsztatu
badawczego”, która wiąże się z pozyskiwaniem rozmówców i umiejętnością
prowadzenia rozmów.
Studentom
doskonale znany jest więc cel wyjazdu – wypracowanie swojego „idealnego” modelu
pracy. W mniejszym stopniu integracja studenckiego środowiska.
Początkujący badacze
zostali również poproszeni o podanie skojarzeń z podanymi hasłami – elementami
ich codziennego sokólskiego żywota.
Pierwsza kategoria dotyczyła
bardzo ważnego punktu – kwestionariusza,
który studenci zakwalifikowali
jednogłośnie jako narzędzie badawcze – jedno z dwóch, bo przecież kluczowym,
najważniejszym i w przeciwieństwie do kwestionariusza obecnym zawsze narzędziem
antropologa jest… ON SAM! Badacze zaznaczyli, że kwestionariusz jest pomocny w prowadzeniu rozmowy, łagodzi stres
podczas rozmów, usprawnia pracę i porządkuje pozyskiwane informacje. Jak na
prawdziwych antropologów przystało, swoje narzędzie poddali też wstępnej
krytyce zaznaczając, że kwestionariusz jest też ograniczający – skupiając się na ustalonych pytaniach możemy
trochę zatracić płynność konwersacji i odruch dopytywania o szczegóły i
pogłębiania pytań na rzecz schematycznego przechodzenia od punktu do punktu.
Uzyskane odpowiedzi
pozwalają wysnuć wniosek, iż uszeregowane i podzielone na kategorie pytania
nastręczają nieco kłopotów, ale też pozwalają zapoznać się z pracą z
uporządkowanym narzędziem.
Drugą kategorię
stanowiły zakupy, które podsumować
można studenckim hasłem „dużo do kupienia, mało środków”. Zaowocowały one refleksją
nad lokalną społecznością. Badacze dostrzegli, że codzienne czynności związane
z przeżyciem w terenie, czyli np. zakup podstawowych produktów „bułek i
czekolady” wiążą się ściśle z poznawaniem lokalnej społeczności: można poznać asortyment, zobaczyć, co sokólszczanie
mają najczęściej w koszykach. Sklep jest także miejscem gdzie można „zdobyć”
informatora.
Uzyskane wypowiedzi
zaskoczyły rozmaitymi odnośnikami i często ciekawymi skojarzeniami. Od
pierwszych dni pobytu daje się dostrzec fakt, iż znajome marki wywołują
pozytywne skojarzenia. W niektórych odpowiedziach daje się dostrzec nutka
antropologicznego zacięcia, np. w czasie tak prostej i codziennej sytuacji jak
zakupy można poznać „panią sklepową”, zaobserwować jak zachowuje się w swoim
środowisku pracy. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że każdy kontakt z człowiekiem
powinien nam dostarczyć cennych materiałów obserwacyjnych.
W życiu każdego badacza
terenowego przychodzi moment, w którym przygotowując się do analizy zebranego
przez siebie materiału musi dokonać transkrypcji
często długich wywiadów. Czynność ta kojarzy się z jednym – cierpieniem, męką,
udręką i… koniecznością! Nie inaczej jest w przypadku studentów. Jako
„nienaiwni” antropolodzy wykazali się Oni jednak dojrzałością, dostrzegli w
niej wartość i słusznie zauważyli, że transkrypcja to droga przez mękę, ale
droga, którą warto przejść, bo... daje nowy punkt
widzenia! Pozwala także krytycznie
spojrzeć na sposób zadawania przez siebie pytań, wychwycić to, co umknęło
podczas rozmowy oraz daje efekt nie
tylko w postaci tekstu, ale i zmusza do bardzo dokładnego przyjrzenia się
słowom, sformułowaniom badacza i informatorów.
Większa część opinii
dotycząca transkrypcji jest w umiarkowanym stopniu negatywna. Jednak każda
osoba zdaje sobie sprawę, że jest to nieodzowny element pracy etnologa.
Transkrypcja pochłania wiele czasu i energii antropologa, jednak jest bardzo
przydatna w całym procesie badawczym. Jest to „zło konieczne, ale bardzo
ważne”.
Wywiady
to przyjemność dla jednych i zmora dla innych – ciężko przychodzą i dają nawał informacji. Stanowią podstawowy kontakt z informatorami. Niestety
jeszcze trochę schematyczny i okupiony stresem z obu stron, przez co pewne
okazje są stracone – badacze przyznają, że nie zawsze zauważają, kiedy można było zareagować inaczej i uzyskać
więcej informacji. Dla większości to nowe doświadczenie, dające możliwość rozpracowania strategii zachowań własnych i
rozmówców. Po
analizie wypowiedzi dotyczących wywiadu zaobserwować można, że sytuacja wywiadu
dostarcza badaczom wiele czynników stresogennych jak np.: strach przed nową,
nieznaną sytuacją, nową, zupełnie obcą osobą. Każdy etnograf powinien
wypracować swój model radzenia sobie ze stresem, którego dostarcza mu ten
zawód. Rozmowa z inną osobą dostarcza nam dużo wiedzy o swojej osobie.
Uświadamiamy sobie nasze silne i słabe strony. Należy sobie uświadomić, że
wszystko przychodzi z czasem. Może warto by było wyznaczyć sobie odpowiedni cel
i konsekwentnie do niego dążyć, np.: „chcę opanować stres przed nowym
informatorem i swobodnie z nim rozmawiać”. Jak mam go osiągnąć? Za pomocą
jakich środków lub metod? Ile przewiduję czasu na osiągnięcie zadawalających
rezultatów?
Metoda pracowania na
celach powinna nam towarzyszyć od początku wyjazdu. Rozsądkowe rozplanowanie
pracy w czasie pobytu pozwoli nam osiągnąć wyznaczone założenia.
Toaleta
osobista to w przypadku naszych badaczy próbka terenowych
uniedogodnień. Zmusza do cierpliwości i wyrozumiałości, do synchronizacji z innymi osobami i brania pod uwagę ich potrzeb. Wspólna
łazienka dostarcza nie lada wyzwań organizacyjnych. Do korzystania z łazienki
niestety musiały się również dostosować osoby chcące wypić herbatę czy kawę.
Toaleta osobista postrzegana była po części jako przyjemność, swego rodzaju
odpoczynek i chwila wytchnienia. Wszyscy zgodnie zwrócili uwagę na fakt dzielenia przestrzeni. To znaczące
doświadczenie w pracy badawczej, ponieważ brak wszystkiego, co ma się w domu wpływa na samopoczucie i myślenie o
miejscu badań. „Dzielenie przestrzeni” jest tutaj chyba najodpowiedniejszym
zwrotem, jaki można użyć do opisu tej sytuacji. Jedna toaleta wytrenowała w nas
umiejętność pracy w grupie i wytrwałość w
dążeniu do celu J.
Blog, czyli zmuszający do refleksji czasopochłaniacz okazał
się dość specyficzną częścią pracy w terenie. Dla niektórych było to pierwsze
zetknięcie się z taką formą przelewania słów w przestrzeń wirtualną.
Niewątpliwie jest to swoisty trening umiejętności pisarskich, a także wstępne
uporządkowanie wrażeń z terenu. Według badaczy służy próbie zwerbalizowania pierwszych
doświadczeń. To ćwiczenie trudnej sztuki pisania, dające równocześnie możliwość
wyrażenia siebie i forma zdania relacji z terenu. Studenci
szybko odkryli, że podczas procesu badawczego w terenie coś takiego jak „czas wolny” nie istnieje. Zastępuje go
nadrabianie zaległości w transkrypcji, porządkowanie danych itp. Podczas chwili
wytchnienia wskazane byłoby jednak „złapanie dystansu”, odstresowanie się lub
po prostu sen.
Antropolog to
„przyglądacz” szukający wątków
antropologicznych. Badacze zwrócili uwagę, że „przyglądanie się” stanowi
nieodłączny element badań terenowych. Przyglądają się wszystkim i wszystkiemu.
Po przyjeździe dało się usłyszeć pierwsze zaobserwowane spostrzeżenia, np.
dostrzeżenie w przestrzeni zabudowań przeznaczonych na sprzedaż. Owo
„przyglądanie się” daje również możliwość weryfikacji zdobytych informacji i
stanowi strategiczny element „polowania” na potencjalnych rozmówców.
A gdy kończy się dzień
pełen antropologicznych zadziwień, radości z przeprowadzonych wywiadów i
zawodów, bo „informator dał kosza” przychodzi czas na dziennik terenowy. Według badaczy przelewanie swoich myśli na papier oczyszcza nasz umysł, wywołuje
refleksje i dostarcza cennych wskazówek do dalszej pracy.
Rozmowy
w pokojach to pole wymiany myśli między młodymi
badaczami i niezwykle cenne doświadczenie. Dzieląc się swoimi spostrzeżeniami
studenci uczestniczą w „pokojowej” burzy mózgów.
Jak mawiają badacze –
jeść trzeba! Zabieganie i zaangażowanie badaczy powoduje również brak czasu na posiłki. Podczas pracy należy sobie
wyznaczyć priorytety i rozplanować w miarę rozsądnie dzień, tak aby znalazł się
tam czas na podstawowe czynności takie jak jedzenie.
Wnioski
„Nienaiwni”
antropolodzy wiedzą, że w antropologii nie ma rzeczy oczywistych. Wiedzą
również, że poznanie wymaga czasu. Nie ulegają pokusom upraszczania
rzeczywistości i wiedzą, że muszą wiele praktykować…
Opracowanie: Ludwika Wachowicz,
Magda Chułek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz