piątek, 12 kwietnia 2013

Wokół słupa
Sokólski słup ogłoszeniowy, znajdujący się w centrum miasta, nie jest jedynym źródłem informacji. Cieszy się jednak, obok słupa przy ulicy Kolejowej, szczególnym zainteresowaniem. Czy mieszkańcy miasteczka zatrzymują się przy nim tylko ze względu na informacje dotyczące sprzedaży, pracy czy też ze względu na zawieszane ogłoszenia i nekrologi?
Słup zastąpił drewniane tabliczki jakieś 20 lat temu. Najwięcej ogłoszeń zawiesza się przed poniedziałkiem, tutejszym dniem targowym. Nie da się zaprzeczyć, że jest doskonale umiejscowiony i łatwo dostępny. Często zainteresowanie by kleić jest tak wielkie, że powstają dodatkowe warstwy ogłoszeń. Każdy może coś zawiesić. Słup ogłoszeniowy jest na tyle zakorzeniony w świecie miejscowych, że uznają go za oczywisty element życia w mieście. Warto więc zapytać o to, co tutejsi o nim myślą?
Są tacy, którzy mówią, że spotykają się przy nim menele, ale nie ludzie. Inni twierdzą, że to prywaciarze lub ludzie przyjeżdżający ze wsi, mający zazwyczaj coś do sprzedania. Młoda dziewczyna uważa, że słup jest tylko dla ludzi starszych, bo tylko w taki sposób mogą się czegoś dowiedzieć, nie korzystając z Internetu. Zaprzecza temu jednak głos jej rówieśnika, który też tam przychodzi i czasem znajduje ciekawiące go informacje. Starszy człowiek opowiada, że raz na tydzień lub dwa tylko czyta ogłoszenia jak idzie na targ popatrzeć. Jednak po chwili spotyka kogoś i zaczyna małą pogawędkę. Chwilę później widzę dwie starsze panie, które najwyraźniej się znają i spotykając się zupełnie przypadkiem rozpoczynają rozmowę. Gdy pytam co się czyta, jeden z informatorów odpowiada byle co i oni nie czytają tylko rozmawiają. Inny mówi, że to centrum Sokółki. Przychodzą tu głównie emeryci aby poczytać nieszczęścia i poplotkować. Ponoć spotkać tu można ciągle te same osoby. Jest to rozpoznawalny, charakterystyczny punkt w przestrzeni miasta. Przy nim ludzie przez telefon informują swojego rozmówcę, gdzie czekają na niego, umawiają się tam też na spotkanie. Gdzie się spotykamy? Przy słupie, przecież nie obok burmistrza.
                                                                                                          
Barbara Kwaśniewska




Ktoś umarł. Ktoś szuka lokatora, ktoś pracy. Zimno. Ale trzeba się zatrzymać, przeczytać. Jedni idą na zakupy, inni do urzędu, jeszcze inni po prostu wyszli się przejść – nieważne skąd i dokąd, spotykają się tutaj, na skrzyżowaniu głównych sokólskich ulic. Kto? Podobno wszyscy. Jedni przyjdą pić, inni poskarżyć się na wnuczka. Po wiadomości i po rozrywkę. To tu można przyjść porozmawiać o pogodzie. To tu trzeba przyjść, żeby wiedzieć co się dzieje. Wreszcie – to tu czyhają grupy adeptów antropologii na niczego się nie spodziewające ofiary – my też już wiemy, gdzie są najświeższe informacje, może coś podsłuchamy.
Krystyna Lewińska







Kto obserwuje? Takie pytanie zadaję sobie coraz częściej. Jako badacze jesteśmy przyjmowani przez miejscowych ze zdziwieniem, często też pytani dlaczego właśnie Sokółka? Mam wrażenie, że miejscowi wciąż na nas patrzą, kiedy wędrujemy najbardziej przetartą drogą, od ośrodka do centrum, czyli do muzeum lub na skwer, gdzie stoi znany tutejszym, a także badaczom słup z ogłoszeniami… Wydaje mi się, że stanowimy w Sokółce swego rodzaju zjawisko.
                                                                                                    Oktawia Szreniawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz