środa, 10 kwietnia 2013

Raz, dwa, trzy, badacz patrzy


Z wyjazdu do Kruszynian, w czasie którego zgłębialiśmy wiedzę o mieszkających tam Tatarach, najbardziej podobał mi się spacer po cmentarzu. Mimo wpływów polskich, w postaci chociażby zdjęć na niektórych pomnikach, miejsce to posiada swoją wyjątkową inność. Kamienne nagrobki, hojnie otulone śniegową pierzyną, nie sprawiały wrażenia różniących się czymś więcej niż dwujęzycznością napisów i symbolem półksiężyca, od tych katolickich. Dopiero oprowadzający zmusił nas do wytężenia wzroku i zauważenia, że napisy na tablicach znajdują się po drugiej stronie płyty nagrobnej. Wiąże się to z tatarskim wyobrażeniem sądu ostatecznego. Oto powstający z grobu będą mieli owe napisy na plecach, co ułatwić ma aniołom odczytanie imion i nazwisk zbawionych.
O ile łatwiejsze zadanie stałoby przed badaczem, gdyby mógł „czytać” rozmówcę wprost z jego pleców. Chociaż częściej zdarza mu się oglądać tył tego, który na wywiad zgodzić się nie chce i ucieka prędko, by czasami nie narazić się na dłuższą rozmowę. Bez tych szczególnych umiejętności musimy pogodzić się z faktem, że do pewnych wiadomości nie będzie nam dane dojść, pewne okażą się nieweryfikowalne. Jeszcze inni zareagują na badacza, jak na babę jagę z popularnej zabawy dla dzieci. Gdy tylko przestanie stać do nich plecami będą się starać nie rzucać w oczy, być mniej interesującymi, czy nawet udawać, że nic nie wiedzą. Ale badacz też „ma pod górkę”, bo nie każdy w danej miejscowości może się pochwalić silnymi plecam.
                                                                                           Kaśka Schinkel
*
Rozterki z pogranicza antropologii zaangażowanej
Anglia, Belgia, Włochy; Warszawa, Poznań, Gdańsk – nasi rozmówcy wskazują na miejsca, gdzie obecnie przebywają ich najbliżsi, sąsiedzi, znajomi. Trudna sytuacja materialna zmusiła wielu mieszkańców Sokółki do opuszczenia miasta, do poszukiwania pracy w innych miejscach, najczęściej za granicą. Firmy, w których do tej pory większość sokólszczan mogła znaleźć zatrudnienie, zwalniają swoich pracowników.
Mieszkańcy wskazują, że głównym problemem w mieście jest wysokie bezrobocie. Ciężko im odpowiedzieć na pytanie jak poradzić sobie z tym problemem w inny sposób niż większość, szczególnie młodych osób robi teraz – emigruje.
Z drugiej strony sokólszczanie mają świadomość wysokiej atrakcyjności turystycznej swojego miejsca. Są przekonani, że turystów przyciąga ich region: piękno krajobrazów, bogactwo walorów przyrodniczych i antropogenicznych. Czy rozwój turystyki mógłby być rozwiązaniem problemów ekonomicznych sokólszczan? Czy mieszkańcy byliby przychylni dla większego ruchu turystycznego? Nasi rozmówcy mówią o sobie, że są społecznością otwartą, której sprawia radość każdy gość w mieście.
Czy antropolog mógłby poddawać mieszkańcom jakieś pomysły na poprawę sytuacji? Rozmówcy mówią nam, początkującym antropologom, że nawet jeżeli chcą coś zmieniać, ogólna sytuacja prawno-polityczna w kraju nie do końca im to umożliwia.
Czy badania, takie jak nasze, mogłyby zwrócić uwagę rządzących na problemy i potrzeby ludzi – szczególnie żyjących w małych społecznościach? Anglia, Belgia, Włochy...

       Magdalena Chojnacka

 *
Wielość informacji i emocji z dnia dzisiejszego powoduje, że pilnie poszukuję granicy między tym, czego my oczekujemy od rozmówców, którzy wpuszczają nas w swoją codzienność, a tym, co oni są gotowi dzielić z nami, ludźmi obecnymi w ich życiu na jedno popołudnie. 
                                                                                    
                                                                                                       Oktawia Szreniawa

                                                                          *
Zmęczenie materiału. Szalenie ciekawym jest poznawanie coraz to nowych osób, jednak nadmiar w żadnej postaci nie jest dobry. Lawina informacji, która stoczyła się na mnie dzisiaj, pogrzebała mnie żywcem. Etyko, gdzie jesteś?
Czy moje przyzwolenie, by rozmówca sam narzucał tempo i snuł opowieść obok tematu wywiadu, może być zgubne dla celu badań? Czy za każdym razem, gdy właśnie tak zmięknie nam serce, zapłaci się za to wielogodzinną i żmudną selekcją transkrybowanego materiału? Czy kiedy zaufamy metodzie śnieżnej kuli i wpadniemy w sąsiedzką sieć polecanych nam osób, faktycznie wytrzymamy tempo? Dziś sieć była zbawienna, ale mam też wrażenie, że dwa długie wywiady pod rząd, to zdecydowanie zbyt wiele...
         
Magda Kuriata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz